poniedziałek, 30 stycznia 2017

{z cyklu} 1 2 TOPICS : 1. UCZUCIA: zaduma

Dzień dobry się z Państwem.
Zdecydowanie uczucie zadumy towarzyszy mi często, bo jest tyle powodów, by się zamyślić, by ulec refleksji. Obecnie tych powodów jest jeszcze więcej do zadumy... bo zaduma to jednak - choć subtelne uczucie - to jednak związane ze smutkiem...
Towarzyszy mi od dawna. Z W od urodzenia czytaliśmy dzieciom, najpierw wierszyki: ja po polsku, on po angielsku. Potem czas przyszedł na bardziej obszerne literacko formy.  
Kiedy Jagna zaczynała czytać, mała skończone 6 lat. W związku z pójściem do polskiej szkoły na obczyźnie, musiał przez wakacje przeczytać 2 dłuższe lektury. A ponieważ matka  Jej, co to perfekcyjną nie jest - postanowiła, że dziecię czytać będzie samo, nie zaś przez matkę ową, to nastąpił pewien bunt. Trochę mnie to zmartwiło ,bo wydawało się, że w domu, gdzie książka jest jak chleb - obowiązkowo, to dlaczego nie ma w mej Jagnie tej miłości do słowa pisanego? Teraz po latach myślę sobie, ze to był wynik Jej rogatej natury - MUSIAŁA czytać, a ona NIE LUBI MUSIEĆ. W każdym razie teraz jest sytuacja diametralnie inna... moja starsza latorośl je, oddycha, bywa koniem, czasem się napoi ( nasza zmora!) i ...czyta, czyta, czyta.
Dość zabawny obrazek był w czasie Wigilii, po rozdaniu prezentów. Pokój z rozpakowanymi grami, jakimiś zabawkami a Jagna pod stołem z książką ( od której oderwała się zresztą tuż przed północą gdyż ja skończyła) i Frank na podłodze przewracający karty wymarzonej książki.
Dlaczego czytam? Bo lubię zapadać w zadumę, lubię rozmyślać o ludzkich losach, o tym, co spotkało bohaterów i jaki wpływ owe zdarzenia miały na ich późniejsze życie, postrzeganie świata, decyzje. Lubie wnikać w umysł postaci.  Lubię również taki lekki świat przedstawiony, niezbyt skomplikowana historyjkę, bo one pozwalają mi..marzyć, zamyślić się nad własnym życiem, własnymi marzeniami, własną drogą.
 Ja dzisiaj, korzystając z okazji, że dzieci zostały wyekspediowane, zaś W - że tak powiem - odczuwał skutki bycia świeżo upieczonym czterdziestolatkiem, sięgnęłam po wspomnienia Zbigniewa Korpolewskiego o Hance Belickiej. I muszę Wam powiedzieć, że już początek lektury "wysłał mnie od świata zadumy", rozmyślań o tym jak było dawniej, jak inaczej była pojmowana kultura w ogóle, zaś kultura osobista  wyznaczała pewne kanony postępowania, używana odpowiedniego słownictwa... Zaś wspomniani wielcy tamtych lat jak chociażby Kazimierz Rudzki, opowieść o  powojennym teatrze, zwyczajach... Tak bardzo się zamyśliłam. Ze smutkiem stwierdziłam - zresztą po raz kolejny - że mimo iż świat się zmienia,  każde czasy maja w sobie coś "fajnego", wyjątkowego ,to jednak brakuje mi tamtej wrażliwości, tamtej kultury, tamtego spotkania z człowiekiem. A przede wszystkim tamtej sztuki - inteligentnej, skierowanej do inteligentnego odbiorcy i tak tego odbiorcę traktującego. A nie jak panią Grażynkę i pana Stefana, dla którego tworzy się "szoły" o rolnikach szukających żon ( "taś, taś, gdzie żono jesteś?"). Zaś prezes telewizji nie zapewniał, że "majteczki w kropeczki" to utwory muzyczne i do tego warte promowania oraz szerzenia wśród tzw. narodowej publiczności..
Tylko powrót dzieci osobistych mnie oderwał od tamtego świata.... Pozwólcie zatem, że i teraz wrócę jeszcze tak na godzinkę, do spotkania z Hanką Bielicką... Ale do świata książek, spotkań  z literaturą a nawet pisarzami jeszcze będę nawiązywała nieraz w swoich postach.



Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.

1 komentarz:

  1. bardzo lubię czytać i widzę u Ciebie "Paryż" , ktory chcę przeczytać...

    OdpowiedzUsuń