poniedziałek, 29 grudnia 2014

WĘDROWNIK PO FRANCARII: PCHLI TARG I GENEWSKIE IMPRESJE

Bojour,

Po zdobyciu w poprzednim tygodniu "szczytu" Le Gralet, w następny weekend przyszła pora na samotne odwiedzenie Genewy. Nie był to wypad całkiem przypadkowy - w każdą sobotę w Genewie na Plainpalais odbywa się pchli targ łamany na targ staroci. Ponieważ miałem za zadanie kupić coś całkiem sporego (a przynajmniej niemieszczącego się w plecaku), udałem się na miejsce autem, a nie rowerem, mimo że pogoda sprzyjała. To, co udało się zdobyć - kilka zdjęć niżej. 
Genewski targ staroci odwiedzaliśmy wcześniej całą rodziną kilkukrotnie i kupiliśmy tam parę drobiazgów. Sprzedających jest bardzo dużo i czasami zobaczenie wszystkiego, z dwójką bynajmniej nie grzecznie idących za rączkę dzieci, było niemożliwe. Tym razem, mając dużo czasu i nie musząc kręcić dookoła głową w celu lokalizacji gnomów, oprócz wspomnianych powyżej sporych przedmiotów, szukałem ciekawych płyt i czegoś czego kiedyś nie wziąłem, a potem żałowałem - szklanych kufli do piwa z metalowym uchylnym wieczkiem. Te które kiedyś widziałem były, w przeciwieństwie do wielu innych, gustowne. Niestety, pewnie się sprzedały, bo już ich nie zobaczyłem ponownie...


Dziwadełko z lat trzydziestych poprzedniego stulecia.


Gdyby tylko Franio to widział... Niektóre z tych kolejek były naprawdę stare i naprawdę drogie.


I oto zdobyczne skrzynki! Do kolekcji z jedną, którą kupiliśmy wracając z Prowansji.  Do tego płyty - wyglądały jakby nigdy nie były używane, a cena - 3 SFr za szutkę.


Po zakupach postanowiłem pospacerować trochę. Dzieci w domu pokoju nie płaczą, roboty tam też żadnej więc czasu miałem sporo :).

Krótka wizyta w Parc des Bastions.
Pomimo, że ani ja ani Jagodzianka nie gramy w szachy, ich widok jakoś nas przyciąga. Ciekawe dlaczego...




Po tym jak zrobiłem to zdjęcie, przypomniałem sobie, że już kiedyś fotografowaliśmy to miejsce. Było wtedy już dosyć ciemno i lampa się świeciła. Zdaje się, że ta poprzednia fotka wyszła ciekawiej; nie pamiętam czy znalazła się na blogu, ale jakoś klimat tego miejsca mnie bardzo przyciągał więc wrzucam:

"Rynek". Bardzo podobały mi się te mury oświetlone z boku ostrym światłem.



I jeszcze kilka genewskich impresji:





Genewa jako miasto zabite dechami :)


Za tydzień bardzo ważna dla mnie wyprawa.

À bientôt!,
W.

5 komentarzy:

  1. Skrzyneczki cudne, to prawda... Ach, jak tęsknię za Genewą...

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobają mi się te zdjęcia ;) Aż chiałoby się tam samemu pojechać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. zdjęcia super, zwiedzanie super, Genewa super, żona super :) a co to za ważna wyprawa? :) pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń