piątek, 20 grudnia 2013

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI: O ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA TO, CO SIĘ OSWOIŁO...

Bonjour.
Zostałam zaproszona przez blog KASINKOWE GOTOWANIE do udziału w akcji " Zwierzę to nie zabawka - nie kupuj na prezent". Akcja miała być połączona z kulinarnym konkursem. Odmówiłam, ponieważ jak wiecie już jutro wyjeżdżam, sto tysięcy spraw mam na głowie i do tego niezbyt optymistyczny stosunek do świata. Ale temat ten nie dawał mi spokoju z kilku powodów i rozpoczęłam intensywne rozmyślania podczas mycia garów, które mnożą się chyba przez pączkowanie...
Z rodzinnych domów wynosimy różne doświadczenia, wiele nauk. Jedni, że nigdy nie będą robili tak jak rodzice postępowali z nimi, inni będą właśnie kontynuowali sposób wychowania a trzeci... no wynoszą na przykład telewizor. 
Zarówno ja jak i mój Brat wynieśliśmy, czy też zostaliśmy nauczeni jednej bardzo ważnej cechy. Odpowiedzialności. Wiedzieliśmy, że jeśli podejmujemy jakąś decyzję - szczególnie istotną w naszym życiu - to musimy ponosić tego konsekwencje, ale jednocześnie musimy być odpowiedzialni.
Bardzo oboje z Bratem chcieliśmy mieć psa, ale długo Rodzice nie chcieli się zgodzić, bo pies to ogromna odpowiedzialność. Ale w końcu ulegli, zastrzegając - i my wiedzieliśmy, że tak będzie - iż musimy być przygotowani na to, że z psem wychodzimy MY - i nie ma zmiłuj: deszcz, zbyt wczesna pora, biegunka całonocna psa, wakacje, imprezy. 
Ponieważ każde z nas chciało bardzo mocno wychodzić wieczorami z Bendżim - bo tak nasz psiak się nazywał - a żadne jakoś nie pragnęło porannych wstawań, postanowiliśmy stworzyć grafik, by było sprawiedliwe wychodzenie ranno - wieczorne.  I od tej pory byliśmy zdani na siebie, a raczej - zaczęliśmy czuć, co to znaczy odpowiedzialność za drugie stworzenie: że trzeba się o nie troszczyć, doglądać, gdy jest chore, jeździć do lekarza, pilnować w nocy wychodzić co pięć minut, gdy była potrzeba, wycierać ufajdany tyłek.
Trudno jest mi o tym pisać, ponieważ Bendżiego nie ma już 8 lat. Odszedł bardzo schorowany po 14 latach naszego wspólnego życia. Byliśmy z nim do końca, dbaliśmy do ostatnich dni. Kiedy byłam już w ciąży z Jagną, to W. często wyprowadzał Bendżiego, bo trzeba było go znosić po schodach, a ja nie mogłam niczego dźwigać.
Tak, to prawda - zwierzę to nie zabawka. Tak jak i drugi człowiek to nie zabawka. Szacunek dla uczuć innych osób jest podstawą w budowaniu jakichkolwiek relacji, a już partnerskich szczególnie. Wiem, że podejmując decyzję o życiu z drugim człowiekiem, czy też biorąc pod dach stworzenie - biorę odpowiedzialność za jego losy, za bycie w złych i dobrych chwilach, za troskę w chorobie, wiem, że muszę pomagać w trudnościach, muszę szukać rozwiązania problemów. i co ważne AKCEPTUJĘ to, jakim ktoś/coś jest: charakter, temperament.
Myślę sobie, że ci, którzy potrafią opiekować się zwierzęciem, rozumieć i zaspakajać jego potrzeby, będą potrafili tworzyć udane związki. Albo raczej będą dbali bardzo o te związki: czasami lepiej czasami gorzej, ale będą dbali. Nie poddadzą się, a przede wszystkim będą szanowali uczucia drugiego człowieka. Nie ma chyba nic gorszego niż igranie sobie z czyimiś emocjami. Ktoś, kto to czyni, nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie może to nieść za sobą konsekwencje. Może nawet tragiczne.
Nie zawsze jesteśmy w stanie przewidzieć konsekwencji naszych działań, ale to nie zwalnia nas z odpowiedzialności.
Kiedy miałam 15 lat dostałam od swoich Przyjaciółek żółwia wodno - lądowego. Był malutki, zieloniutki i śliczniutki. Na początku mieszkał sobie w słoju pięciolitrowym. Ale powiększał swą objętość z roku na rok. Zabierałam go ze sobą na wakacje. 
Po chyba trzech latach przyszła do mnie sąsiadka, której syn kupił sobie żółwia - bo też chciał mieć jak ja takie zwierzątko - z pytaniem, czy się nim zaopiekuję (żółwiem nie synem), bo młodemu znudziło się opiekowanie, a jak go nie wezmę, to cóż... przerobiony zostanie na popielniczkę. Wzięłam. I od tej pory miałam Ziutka i Mundka. I oni co roku byli więksi i więksi...
Trzeba było teraz wyjechać do Francji i coś z chłopakami zrobić. Ciotka Z. zgodziła się. Może tego dnia oszalała, ale mimo tej pomroczności jasnej słowa dotrzymała - Ziutka i Mundka wzięła. Ale chłopaki rosną, zaś akwarium nie. Zaczęli się normalnie - jak to faceci - prać po pyskach z wyrywaniem pazurów włącznie. Wiadomo było, że czas na rozstanie, ponieważ jedno akwarium to za mało, zaś większe - musiałoby mieć minimum 300 l., a to było niemożliwe, biorąc pod uwagę warunki lokalowe. 
Kupiłam zatem drugie akwarium i postanowiłam oddać w dobre ręce Mundka. To była jedna z trudniejszych decyzji. Powiecie: no przecież taki żółw to nie pies, nie przywiązuje się do człowieka. Może. Ale ta cholerna odpowiedzialność za to, co się oswoiło... 
Zgłosiła się jedna osoba chętna do przygarnięcia Mundka, ale we mnie obudził się strach - a może to ktoś, kto lubi zupy żółwiowe? Muszę oddać Mundka, jednakże nie pierwszej lepszej osobie. Trochę czasu minęło, aż trafiłam na Osobę, do której mam Pełne Zaufanie. I wiem jednocześnie, że Mundek stał się atrakcją kotów, które uwielbiają patrzeć na niego, zaś on lubi ich towarzystwo.
Tak, to prawda - zwierzę to nie zabawka. Nie ulegajmy modom kupowania popularnych ras  zwierząt czy w ogóle jakichkolwiek zwierząt, by potem lekką ręką oddać gdzieś, wyrzucić, pozostawić w lesie.
Jeśli nasze dzieci nauczymy odpowiedzialności za żywe stworzenie, nauczymy ich tym samym empatii, odpowiedzialności za drugiego człowieka. Kiedy podejmą decyzję bycia z kimś/opieki nad jakimś stworzeniem, będą wiedziały, że to nie tylko motylki w brzuchu, przytulanie i zabawa, ale i szare życie: choroby, problemy, codzienne mało atrakcyjne obowiązki.
Ostatnio na FB jedna z koleżanek rękodzielniczek podzieliła się taką smutną refleksją. Dokonała porządków świątecznych, zebrała stare koce, by przekazać schronisku i potrzebującym szczególne zimą psom. O akcji napisała do swoich wszystkich znajomych z okolicy, by się przyłączyli, ale odzew był właściwie żaden. Pojawiły się głosy dyskusji na rzeczonym FB, że po prostu teraz ludzie są zabiegani, mają mało czasu, taki okres. Zastanowiłam się wtedy: kiedy mamy zatem czas?  A może właśnie te święta to najlepszy moment, okazja, by wreszcie zwolnić? Naprawdę tak ważne jest pucowanie kafelek przed Bożym Narodzeniem? Naprawdę tak istotne jest przygotowanie  -nawet tych symbolicznych 12 potraw - gdy w sercu nie ma czasu na refleksję: po co to wszystko? Gdzie w tym wszystkim my, nasi bliscy, nasze z nimi relacje?
Kurz po dwóch dniach na nowo osiądzie na kaflach, szyby śnieg z deszczem obryzga, kochane dzieci i wnuki w wypucowanym pokoju w pięć minut dokonają dzieła zniszczenia, a nam co z tych dni pozostanie? Jakie myśli? Jakieś refleksje oprócz tego, że znowu się tyle narobiliśmy, a tu już koniec...
W Ameryce - niedawno się dowiedziałam - nikt nie stawia dodatkowego talerza na wigilijnym stole dla zagubionego wędrowca. Nikt nie czeka na to, czy przyjdzie czy też nie. Amerykanie sami wychodzą na ulicę i tych potrzebujących szukają, by im pomóc, podzielić się posiłkiem.
Nauczmy się kochać zwierzęta. Nauczmy się kochać ludzi. Nie myślmy tylko o sobie. 
Nie miejmy serc skutych lodem:



Kochani, staram się o to, by powstało jeszcze kilka postów. W sobotę już nie będę miała łączności z życiem wirtualnym. Odpocznę na chwilę, przemyślę kilka spraw. Dokonałam kilku zmian - choć nie powinnam się teraz tym zajmować, ale chyba potrzebowałam - bo blog to takie wewnętrzne "ja". Chcę zmienić teraz to wszystko, co we mnie siedzi, aczęłam od bloga.
Ciekawie nie mamy, ponieważ Franio nam się dzisiaj totalnie rozłożył... Ale ruszamy:
"Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba

Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba..." (C.K. Norwid)
...choć do niego nie tęskno mi, Panie.

Pozdrawiam Was serdecznie i bardzo dziękuję za odwiedziny, wyrozumiałość i tyle ciepłych słów.
Jagodzianka.

9 komentarzy:

  1. A ja byłabym szczęśliwa dostając zwierzę na prezent. Baaaaaardzo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja Ziutka też dostałam w prezencie i am go od 21 lat. Tu raczej chodzi o to, by nie kupować, nie robić bezmyślnie prezentu z żywego stworzenia:

      Usuń
  2. Jagodzianko, w te Święta życzę Ci miłości i spokoju wśród bliskich i kochanych osób.
    Co do Twojego wpisu, to zgadzam się w 100% !!! A wiesz, że ja też miałam Bedżiego? Tylko kota, który był naszym pierwszym dzieckiem i wcale nie poszedł w odstawkę jak urodziła się Iga, Szkoda, że nie ma go z nami już ładnych parę lat... Zwierzę to nie zabawka i uczę tego swoich dzieci. Tak krótko i na temat ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz Bendżi też był moim synkiem ;)Wszystkiego dobrego dla Was!

      Usuń
  3. ze mną jest tak, ze jak co wlezie pod mój dach (nie mówię o wszelakich domokrążcach, włamywaczach i takich tam) na dłużej, to jest jak rodzina, jak dzieciak, siostra, matka... mam dwa psy, dokarmiam ptaszki (chociaż gonie kruki, wrony, sroki złodziejki i gołębie - ale to w trosce o tych mniejszych), klikam w "codzienniepomagam.pl" małż się śmieję, ze patrząc na nasze psy, to dzieci będą rozpieszczone... ;)
    dobrego czasu w Polsce :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pieknie to wszystko ujelas
    Kiedys ogladalam pewien program w telewizji, w ktorym dziennikarze udawali bezdomnych wlasnie w Wigilie. Pukali do drzwi i pytali, czy znalazloby sie dla nich miejsce przy wigilijnym stole. Mozesz sobie wyobrazic jakie byly reakcje ludzi.
    A jezeli chodzi o zwierzaki, zawsze moj dom byl ich pelen, nawet teraz i nie wyobrazam sobie, bym mogla ktoregos z moich psiakow ot tak po prostu wyrzucic na ulice lub oddac do schroniska. Zwierzeta dla nas sa czlonkami rodziny, nawet gdybym musiala wyjechac, zabralabym je ze soba.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli chodzi o zwierzęta mięczak jestem. No uwielbiam! Zawsze miałam słabość do zwierząt. Bruno ze śmietniska wyrzucony, teraz wygląda o wiele lepiej! Grubasek ;) Kara - klacz kupiona od jednego pana, wyglądała okropnie. Teraz wygląda super. Mąż znów uratowała Saszę przed utonięciem. jako szczeniak biegła po lodzie i się zarwał. W ostatniej chwili ją uratował. Jakbym mogła to jeszcze inne bym przygarnęła

    OdpowiedzUsuń
  6. Jedźcie spokojnie... i oby te Święta zaskoczyły Ciebie w miły sposób,
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  7. Bajkowa zima na Twoich fotografiach- uwielbiam takie widoki, dla mnie mogłyby trwać wiecznie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń