środa, 20 lutego 2013

BDZURKI SPOD KLAWIATURKI - O ZNALEZIENIU W SOBIE MOTYLA

Bonjour.
Coraz rzadziej czytam artykuły i tego typu treści w internecie. Często już same ich tytuły wskazują, że nie ja jestem odbiorcą tych bzdur o bardzo płytkiej treści. Więszkość tytułów plotkarskich nowinek  zaczyna się od słów: "Patrzecie na wpadki gwiazd" albo "Wpadka na całego: Jedna gwiazda się spociła, a druga poplamiła bluzkę. Szok!" A dzisiaj to przeczytałam taki tytuł "Usiądźcie wygodnie i zobaczcie, co odsłoniła...". Przerażające jest jednak to, ze ktoś to czyta  potem komentuje.
 Nieraz zaglądałam na komentarze pod tekstami o różnych mniej lub bardziej znanych ludziach - i  ich wpadkach oczywiście. Ile tam jadu, złośliwości a także obelżywych epitetów się pojawia, to jest niewyobrażalne. I ja  wiem, bo pisałam nieraz, że komentujący to najczęściej frustraci, którzy w ten sposób podnoszą swoje poczucie wartości. Ale pomyślałam jednocześnie, że to muszą być osoby, bardzo się niekochające. Bo jeśli ma się zdrowe relacje ze sobą samym, to się takich głupot nie wypisuje.
Kolejna sprawa, że nasza mentalność, wychowanie uczą tego, że nie należy o  sobie mówić dobrze, cieszyć się swymi sukcesami  - bo to świadczy o zadufaniu. Wielu rodziców nie potrafi chwalić swoich dzieci i uważa jednocześnie, że jedyną formą wychowania jest właśnie pokazywanie im błędów oraz niedoskonałości.
Ostatnio byłam w Szwajcarii na zakupach w ogromnym markecie. A że świat jest mały, to przed nami szła... oczywiście Polka z dzieckiem, małą kilkuletnią dziewczynką, która biegała po sklepie - jak to dziecko. Nie zwracałam na nie uwagi, ale nagle usłyszałam takie swojskie polskie: "Bo zaraz dostaniesz w dupę". Nadal byłam jednak zajęta oglądaniem jogurtów (który wybrać, jak są setki rodzajów? Mam ochotę na sojowy, ale jaki smak będzie najlepszy? Typowe rozważania egzystencjalne). Ale jednak z tych głębokich refleksji i dylematów  wyrywa mnie odgłos : jak to jedni twierdzą klapsów - które nie są biciem (!!!???). Głośny płacz dziecka zagłusza ostra informacja matki, że ma stać w kącie, dopóki się nie uspokoi. Po tych słowach dziecko ląduje między pólkami ze śmietankami a mlekiem, tyłem do swej rodzicielki. Miałam łzy w oczach...
Ja wiem, że czasami nas nerwy ponoszą, jesteśmy zmęczeni, ale z drugiej strony chyba w takich sytuacjach za bardzo skupiamy się na swoich emocjach, a w ogóle nie stawiamy w sytuacji dziecka, nie myślimy, jak ono się nudzi w sklepie...
I tak sobie myślę, że to, jak postrzegani jesteśmy przez innych, zależy bardzo od tego, jacy jesteśmy dla siebie. A także nasze traktowanie siebie samych są przykładem dla naszych dzieci, takim wzorcem, które one często powielają w życiu dorosłym.
Może warto właśnie dlatego ,dla dobra naszych dzieci, z miłości do nich pokochać siebie? Mieć ze sobą dobre relacje, by nasz stosunek do świata innych ludzi był pozytywny?
Jak to jednak zrobić? 
Kiedyś wypisałam sobie - ze "Zwierciadła" oczywiście - punkty, dzięki którym można te relacje ze sobą poprawić.

1. Miej na względzie swoje potrzeby fizyczne.
Dbamy o bliskich, a o sobie myślimy na końcu. Jemy byle co w pośpiechu, mało śpimy ( skąd to znam?), mało się ruszamy (no, chyba, że biegamy za dwulatkiem). Czas zatem  i o siebie zadbać w tej sferze.
2.Radość jest ważna.
I tutaj powracają moje słowa, gdy pisałam kiedyś o przyrzeczeniach noworocznych. Skupiamy się przede wszystkim na tym, co MUSIMY i POWINNYŚMY. Spełnienie natomiast naszych drobnych przyjemności: kawa przed komputerem, spacer, obejrzenie ulubionego filmu, kąpiel wzbudza w nas poczucie winy, że myślimy o sobie, gdy garny nie pozmywane, a ubrania niewyprasowane. I co NA TO POWIEDZĄ INNI? A może właśnie warto najpierw sprawić sobie odrobinę przyjemności, by obowiązki przestały brzmieć przez pryzmat słów "muszę" na "chcę"?
3. Skoncentruj się na swoim wewnętrznym świecie.
Czasami chodzimy nerwowi, zaniepokojeni. W takich sytuacjach bardzo bywa, że swój podły nastrój wyładowujemy na najbliższych. Warto zatem zadawać sobie pytania, co mnie denerwuje, dlaczego jestem tak negatywnie nastawiona do świata? Czasami są to błahe powody, ale bywa, że podłoże jest dużo głębsze i ma swoje korzenie w ych relacjach z rodzicami. 
Tak sobie pomyślałam, że  to, jak nas traktowano w dzieciństwie, jak się do nas odzywano - bardzo często my przenosimy na swoje dzieci. Choć tego nienawidziliśmy, gdy byliśmy mali i choć sobie obiecaliśmy, że będziemy inni. Warto w takich sytuacjach przyglądać się sobie z boku. Świadomość, że robimy coś nie tak, powielamy błędy naszych rodziców, już jest ważne - bo to pierwszy krok w zauważeniu problemu i sprostanie jemu.
4. Regularnie znajduj czas tylko dla siebie.
To bardzo ważny punkt. Powinniśmy znaleźć w ciągu dnia kilkanaście minut na to, by skupić się na sobie i swoich potrzebach: czytaniu książek, piciu kawy, kąpieli, czy też swoich ulubionych robótek rękodzielniczych.
Ach, to jest punkt, który regularnie i skrupulatnie wypełniam. Staram się, by chociaż dwie godziny mego dnia były tylko moje i to ze mną w roli głównej. To nie tylko dłubanki, ale i chwila, gdy Franio śpi popołudniu a ja zasiadam z kawą przed lapem. To - gdy jestem w Polsce - moje kąpiele w sobotnie poranki z "Wysokimi obcasami" lub "Zwierciadłem" w ręku. To ważny dla mnie moment - bo mam chwilę na refleksje, zastanowienie się nad sobą samą.
5. Medytacja.
To forma, która wycisza, umożliwia skontakowanie się ze swoim Głębszym Ja. Każdy ma swój sposób na medytacje, ja swoje wyciszenie. 
Dla mnie to są chyba jednak te kąpiele i rozmyślania po przeczytaniu tekstu. ważnego dla mnie tekstu.
6.  Bądź swoim najlepszym przyjacielem.
To bardzo trudna rzecz: mówić do siebie jak do przyjaciela. I słuchać siebie jak przyjaciela. Ale bycie wobec siebie ciepłym, życzliwym jest niezwykle istotne, bo poprawia nam samoocenę, dodaje wiary w siebie i zapewnia optymizm i radość, że... mamy siebie.
Mam nadzieję, że tych sześć punktów pomogą Wam ( i mnie) zobaczyć w sobie piękno i wykluć w sobie motyla...
 ***
Jagna postanowiła na balu przebierańców być Monster High. Na szczęście był zapis w notce od nauczyciela, by dzieci nie były przebrane "strasznie", bo będą też młodsze na tym balu  i nie należy ich straszyć. Zmieniła zatem swą koncepcję na przebranie... motyla.
Matka wzięła nożyczki w swe ręce i wykonała elementy stroju sama. 

Już w piątek przybliżę Wam kulisy powstania tego stroju.
A teraz przejdę do czwartego punktu samouczka i zatonę w papierkach do scrapu. Z przyjemnością. Na długo...
Jagodzianka.  

13 komentarzy:

  1. Kochana Jagodzianko, czasem ciężko jest pokochać siebie. Nie wystarczy przeczytać kilku punktów i tak ot się do nich dostosować. Kiedy nie było się kochanym dzieckiem przez swoich własnych rodziców, kiedy przez całe dzieciństwo nie zaznało się ciepła i poczucia bezpieczeństwa, to uwierz mi, nie jest łatwo tak po prostu umieć kochać innych. I nawet jeśli wydaje się nam, że kochamy innych to w pewnych sprawach wychodzi na jaw, że są braki emocjonalne i to tak duże, że nie pozostaje nic innego jak własna zagłada albo walka o siebie! Ja wybieram walkę, ale kto wygra to się okaże!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monromo, masz całkowitą rację. Te punkty nie są remedium na wszystkie problemy, ale musisz przyznać - że "dostosowanie się' do tych punktów - to także bardzo trudna nauka. To takie małe wskazówki, by pokochać, żyć w zgodzie ZE SOBĄ - nie innymi. Widzisz, nie jestem żadnym psychologiem a moje "bzdurki" to jedynie spostrzeżenia, jakieś refleksje. Nie śmiałabym pisać rad i wskazówek dla ludzi z poważnymi problemami. To są szczególne historie, fachowego, rzetelnego wsparcia. Mnie się wydaje, że nieszczęśliwe bez miłości i poczucia bezpieczeństwa dzieciństwo, to jedno z największych nieszczęść człowieka - to właśnie ten okres determinuje nasze życie, nas i to, jakimi będziemy w dorosłym życiu. Mogę jedynie bardzo mocno trzymać za Ciebie kciuki, wspierać słowem, jeśli tylko będziesz chciała - porozmawiać lub wygadać się. Bardzo dziękuję Ci za ten komentarz. Pozdrawiam bardzo ciepło.

      Usuń
    2. Dziękuję :* Trzymanie kciuków bardzo się przyda! ;)

      Usuń
  2. Oo jeny ale piękney motyl!! Świetny! Ach, ważne co piszesz... ale ta scenka ze sklepu.. Uff, brr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, ten post to taka zbieranina moich myśli - powstał trochę chaos - ale kolejna noc mało przespana. Sklep...ta historyjka tak zapadła mi w pamięć. Ja rozumiem zdenerwowanie, brak cierpliwości zwłaszcza z dzieckiem w sklepie, ale może właśnie dlatego, że nie uważam za atrakcję spędzanie kilku godzin w spożywczaku, tym bardziej zdaję sobie sprawę, jakie to musi być nudne dla dzieciaków. Szczególnie kilkuletnich potrzebujących wybiegania się... Echchch, życie...

      Zapraszam jutro do siebie - pokażę więcej, jeśli chodzi o motyla ;)

      Usuń
  3. Punkty warte zapamiętania a tym bardziej stosowania! Tylko niestety o wiele łatwiej jest czytać, kiwając głową... a przenieśćto w życie jest bardzo trudno, szczególnie, że każdy niesie za sobą swój własny bagaż doświadczeń...
    Ja staram się, bardzo. I pomimo swoich słabości i swoich problemów staram się lubić siebie, dbać o siebie i cieszyć się z drobnostek. Bo jakby nie one to popadłabym już dawno w wielkiego doła. Ale są i na nich się skupiam.
    Wspaniały post, dzięki Jagodzianko! :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz zupełną rację. Przeczytanie punktów, które wydają się oczywiste i proste w zetknięciu z praktyką okazują się bardzo trudne. Ja również staram się lubić, ale bardzo często wydaje się to być awykonalne.
      Bardzo dziękuję za opinię.

      Usuń
  4. Matka, jak napiszę, że zdolna jesteś, to nazwiesz mnie nudną babą, co to się wciąż powtarza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wiesz...takie słowa bardzo podnoszą człowieka samoocenę i nie nudzą się - tak jak słowo "kocham";)

      Usuń
  5. Z tą babą trochę pojechałam, przecież z Ciebie takie chucherko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luzik - siebie nazwałaś "babą" - mnie "matką" ;) A w ogóle to przytyłam :D

      Usuń
    2. Eeee, no fakt. Kiełbasi mi się

      Usuń